Czego mi brakuje w UK...

Wczoraj pojechałam do Winchesteru. Miałam do załatwienia ważną sprawę, a przy okazji zaplanowałam odwiedzić kilka sklepów charity. Winchester, mimo że nie ma ogromnego centrum, to sklepy z używaną odzieżą są tu naprawdę na wysokim poziomie – w końcu to kiedyś była stolica Anglii!

Nie przepadam za sklepami z używaną odzieżą, ale każdy, kto mieszka w Wielkiej Brytanii, wie, że tutejsze charity shops to zupełnie coś innego niż polskie ciucholandy. Można w nich znaleźć prawdziwe perełki, a wybór sukienek bywa większy niż w niejednym sieciowym sklepie.

Jeśli ktoś zapytałby mnie, czego mi najbardziej brakuje z Polski, odpowiedziałabym bez wahania: ładnych, eleganckich sukienek i dobrze skrojonych marynarek. W Polsce mamy wielu świetnych producentów i butików z przepięknymi kreacjami. Wybór jest ogromny – każdy znajdzie coś dla siebie. A jak nie, to zawsze można coś uszyć.

W Anglii znalezienie naprawdę ładnej sukienki graniczy z cudem. Dlatego czasem zaglądam do sklepów charity – tam można wyszukać coś oryginalnego, dobrej jakości i w przystępnej cenie.

Spacerując po klimatycznym centrum Winchesteru, trafiłam na uroczy sklep z przepięknymi skórzanymi butami i torebkami. Nie mogłam się oprzeć. Ceny nie były najniższe – buty w promocji kosztowały 50–60 funtów, a regularne nawet 150+. Ale jakość tych produktów mnie zachwyciła. 

Były naprawdę było warte swojej ceny.

W pewnym momencie zobaczyłam letnie czółenka w kolorze szampańskim – na niskiej, zgrabnej szpilce, przecenione na 30 funtów. Kiedy wzięłam je do ręki, poczułam się jak nastolatka kupująca swoje pierwsze szpilki. Pamiętam moje pierwsze szpilki, czerwone „kaczuszki”... To uczucie zachwytu, radości i lekkiej niedostępności wróciło. Znacie to uczucie? Kiedy coś wydaje się poza zasięgiem, a jednak okazuje się możliwe?

Te buty były przepiękne – lekkie, perfekcyjnie wykonane, z miękką wkładką, idealnie dopasowane do stopy. Nic nie uwiera, palce nie wystają, a stopa wygląda zgrabnie i elegancko. Gdy je założyłam, wiedziałam, że to prawdziwa włoska robota, nie mogę podać nazwy firmy, ale z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że to buty najwyższej klasy.

I tu dochodzimy do sedna: najbardziej brakuje mi w Anglii pięknych butów i możliwości chodzenia w nich na co dzień.

Tu królują buty sportowe i plastikowe klapki. Nawet do eleganckiego stroju czy pracy normą jest zakładanie sportowych butów lub płaskiego obuwia. Trudno tu spotkać kobietę w ładnych szpilkach, które byłyby nie tylko piękne, ale i dobre jakościowo.

A przecież w Polsce standardy są zupełnie inne. Polki naprawdę dbają o siebie i o swój wygląd. 

W pracy – szczególnie w biurach – codziennością są ładne sukienki, marynarki, eleganckie bluzki, garsonki, a do tego obowiązkowo buty na obcasie i pełny makijaż

Dbanie o swój wygląd jest naturalne, powszechne i wręcz oczekiwane.


W Anglii panuje zdecydowanie bardziej luźny styl. Nawet w biurach standardem jest biała bluzka i spodnie, ewentualnie prosta spódnica. Do tego zazwyczaj sportowe buty, baleriny albo niskie czółenka. Makijaż? Często ograniczony do minimum albo w ogóle pomijany. Wszystko podporządkowane wygodzie.

Z jednej strony to zrozumiałe – tu nikt nikogo nie ocenia po wyglądzie. Ale z drugiej strony – czasem brakuje mi tej polskiej kobiecej elegancji, dbałości o detale, klasy i stylu. Tego uczucia, kiedy wychodzisz z domu w dopasowanej sukience, pięknych butach i po prostu czujesz się sobą – zadbaną, kobiecą i silną.

Dlatego właśnie brakuje mi tu elegancji na co dzień. Ładnych sukienek, kobiecych garsonek i pięknych szpilek, w których można wyjść na spacer, do pracy czy po prostu poczuć się wyjątkowo, nawet bez okazji.

 

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Początki w UK

Nowe życie w UK

Pół roku w Anglii