Początki w UK

Rok przed wyjazdem do Wielkiej Brytanii odwiedziłam w kwietniu moją przyjaciółkę, byłą sąsiadkę, która wówczas mieszkała już 5 lat w UK.

W Anglii już było ciepło i kwitły kwiaty. Było przepięknie i pokazała mi morze, wszędzie blisko było morze. Ktoś kto nie mieszka nad morzem zrozumie mój zachwyt. Dla mnie to było coś abstrakcyjnie cudownego, plaża piaszczysta, plaża kamienista, plaża pół piaszczysta, pół kamienista i Park Narodowy o nazwie New Forest, gdzie zwierzęta takie jak konie, krowy, owce, świnki i osiołki spacerują sobie wolne po olbrzymim terenie parku.

I zielone trawniki, na których ludzie mogą sobie chodzić, siedzieć a nawet robić grille bez stresu, że przyjdzie ktoś i wlepi za to mandat!

Ale najważniejsze dla mnie było co innego – spokój, ludzie chodzili powoli, niezestresowani i źli lub smutni. Mieli dużo wolnego czasu i spędzali go jak chcieli a nie pracowali ponad swoje siły, bo nie musieli pracować tak jak ja w Polsce w dwóch czasem trzech miejscach na raz by zarobić na życie i opłaty, bez możliwości odłożenia na przyjemności!

Wtedy dla mnie to było coś niesamowitego i niemożliwego. Zachwyciłam się Anglią, jej zaletami. Głównie możliwością pracy w jednym miejscu i normalnym, spokojnym życiem bez stresu, że mi na coś braknie. Wtedy nie myślałam i nie planowałam wyjazdu z Polski. Ale spodobał mi się ten angielski luz i flegma. A najbardziej spodobała mi się myśl, że mogłabym pracować w jednym miejscu i mieć czas dla mojej córki, która mamę widziała o siódmej rano i o dziewiątej wieczorem. Czasem w ciągu dnia gdy ją zawoziłam na zajęcia dodatkowe i nie zawsze odbierałam bo nie miałam czasu lub ze zmęczenia zapominałam o dziecku…

Ale moje życie w Polsce biegło dalej. Po śmierci ukochanego taty została mi mama. Niestety była bardzo schorowana i wymagała ciągłej opieki. Wtedy już od wielu lat byłam samotną matką trójki dzieci. Trudno mi było pogodzić obowiązki zawodowe, pracę od rana do nocy, opiekę nad dziećmi i konieczność opieki nad chorą mamą, wcześniej nad dwójką ciężko chorych rodziców. Małym pocieszeniem było wspólne mieszkanie oraz pomoc starszych już prawie dorosłych dzieci.

Ktoś kto ma pod swoją opieką bardzo chorą osobę wie i rozumie jak to jest trudna sytuacja. Człowiek żyje w ciągłym stresie gdy wychodzi do pracy bo myśli czy w domu jest wszystko ok, a gdy jest w domu bo musi się opiekować chorym lub jechać do szpitala, czuje ogromny stres, że musi być w pracy! To jest nie do pogodzenia!

Im człowiek starszy bardziej choruje i bardziej wymaga opieki. Nadszedł dzień kiedy moja mama była już tak bardzo chora, że przestała chodzić i nie wiedziała gdzie jest i co się dzieje wokół.

W takim momencie szybko się orientujemy, że jesteśmy sami z problemem i musimy podjąć trudne decyzje co dalej zrobić. Wtedy dowiadujemy się również, że nie tylko jesteśmy sami ale Ci, którzy powinni nam pomóc traktują nas jak tych „złych” pomimo naszych często wieloletnich starań i poświęceń. Co gorsza te osoby pomimo tego, że mają taki sam obowiązek opieki nad osobą chorą jak my, umywają ręce!

Mnie to właśnie spotkało. Mama już nie wróciła do domu a ja po długim szlochaniu musiałam się pozbierać bo miałam pod opieką, dziecko które mnie potrzebowało.

Wtedy zrozumiałam, że muszę coś zmienić i coś zrobić dla poprawy mojego życia oraz dziecka życia. 

Podjęłam decyzję o wyjeździe do Wielkiej Brytanii.


I tu zaczyna się moja wielka przygoda w obcym kraju.

W lipcu 2018 roku przyleciałam do Wielkiej Brytanii z jedną walizką i w jednych butach, z dzieckiem, które też miało jedną walizkę i jedne buty!!!

Na szczęście moja przyjaciółka stanęła na wysokości zadania i w tydzień pomogła mi znaleźć i urządzić samodzielne mieszkanie dla mnie i córki, co ważne w dzielnicy gdzie jest największa ilość Polaków w Anglii na metr kwadratowy.

W ciągu tygodnia pomogła mi też znaleźć pracę, w której sobie radziłam, pomimo całkowitego braku znajomości języka angielskiego.

Dzisiaj z perspektywy czasu nie wiem dlaczego nawet nie pomyślałam, że sobie nie poradzę. Może dlatego, że miałam osobę godną zaufania, dla której nie było rzeczy niemożliwych do zrobienia lub załatwienia. Kobieta o wielkim sercu i wielkich jajach. A może dlatego, że wtedy wydawało mi się, że przecież trzy lata uczyłam się w Polsce języka angielskiego, nawet zdawałam egzaminy na 5!!! 

Ale szybko się okazało, że mi się tylko wydawało, że znam język angielski i się dogadam.

Rzeczywistość bardzo szybko zweryfikowała moją znajomość języka angielskiego!

Nie rozumiałam kompletnie nic, nawet głupich powitań!!! To był prawdziwy szok!!!

W tym czasie zrozumiałam i doceniłam, że nauka języka angielskiego w prywatnej szkole i zdolności językowe mojego dziecka było czymś co mnie uratowało.

Wszędzie chodziłam z moją trzynastoletnią córką i załatwiałam wszystkie sprawy począwszy od zakupów po sprawy urzędowe. Ona po dwóch tygodniach mieszkania w Anglii przestawiła się na ten dziwny dla mnie do dzisiaj język. Naprawdę nie rozumiem jakim cudem to trzynastoletnie dziecko rozumiało co oni do nas mówili i wiedziała co odpowiedzieć, co ciekawe wszyscy ją rozumieli poza mną!!!  Ale w opinii mojego dziecka robiłam dobrą minę, bo wyglądało tak jakbym rozumiała o czym mowa, no przecież nasi rozmówcy musieli mieć pewność, że ja jako matka rozumiem o co chodzi.😃

Dobrym posunięciem było znalezienie nam mieszkania w dzielnicy prawie polskiej. Mogłam chodzić sama na zakupy bo w pobliżu domu były cztery polskie sklepy.

Angielski–Angielski, Angielski–Amerykański, Angielski–jakoś się dogaduję 😉

Teraz po kilku latach mieszkania w Anglii, wiem jak duża jest różnica pomiędzy językiem angielskim – angielskim a amerykańskim. My w Polsce jesteśmy osłuchani językiem angielskim z filmów, zwykle amerykańskich. I dzisiaj mogę śmiało powiedzieć, że dużo rozumiem gdy oglądam amerykański film.

Ale ten angielski – angielski w wykonaniu Anglików to czasem do dzisiaj dla mnie prawdziwy bełkot. Teraz po kilku latach nauki (o tym opowiem kiedy indziej), wiem że w języku angielskim jest wiele głosek, których my nie jesteśmy w stanie wymówić, ponieważ oni uczą się pewnych dźwięków od dziecka. Ja niektórych dźwięków nawet nie słyszę. Kiedy Anglicy rozmawiają wszystko skracają i wtedy dla mnie to prawdziwy słowotok bez znaczenia. Oni sami czasami nie rozumieją siebie o co chodzi i wyciągają sens ze znaczenia zdań. Zdanie trzeba wysłuchać do końca bo czasem najważniejsze słowo, które zasugeruje nam o co chodzi, lub ułatwi zrozumienie jest na końcu zdania. 😀

Najgorsze dla mnie jest to, że w Anglii wiele rzeczy jest inaczej niż w innych krajach, tak samo jest z językiem. Ja wiele lat uczyłam się języka rosyjskiego i kilka lat niemieckiego. I tam wszystko jest normalnie jak w języku polskim. Jak piszesz tak czytasz! Co słyszysz to piszesz a w języku angielskim wszystko jest dla mnie udziwnione… Już czytanie i mówienie liter nie jest normalne tylko udziwnione a co dopiero pisanie i czytanie wyrazów. Co inne piszesz i co inne mówisz!!!

I jak tu zrozumieć jak słuchasz i nie widzisz jakie to są wyrazy.

Ja jestem wzrokowcem i dla mnie to jest prawdziwy problem. Na szczęście po kilku latach nauki i mieszkania w tym kraju, potrafię już sporo pisać, rozumiem gdy czytam a gdy nie rozumiem tego co słyszę zadaję pytania aż zrozumiem o co chodzi.

Młodzi ludzie, którzy uczą się tego języka już w szkole podstawowej i mają z nim do czynienia w wielu miejscach oraz sytuacjach twierdzą, że język angielski jest easy. 

Tu przyznam rację, gramatyka jest naprawdę łatwiejsza niż w innych znanych mi językach. 

Z kilkuletniego doświadczenia mogę też powiedzieć, że znając kilka podstawowych czasów można się tu bez problemu dogadać. Szczególnie z obcokrajowcami, ponieważ oni rozmawiają wolniej i wyraźniej niż Anglicy.

Przez te kilka lat mieszkania w Wielkiej Brytanii poznałam wielu Polaków, którzy nigdy się nie uczyli języka angielskiego i uważają, że nie muszą bo – jakoś się dogadują. I to jest prawda, jeśli ktoś tu mieszka 10, niektórzy 20 lat to jakoś się dogadują, ponieważ z językiem można się „osłuchać” i po jakimś czasie zaczyna się dużo rozumieć. Każdy kto mieszka lub mieszkał lub podróżuje wie, że nie ma wyjścia jakoś się musi dogadać i już. Na szczęście wszędzie gdzie się pójdzie do sklepu, do kosmetyczki, do przychodni, urzędu lub szpitala, każdy z obsługi stara się tak rozmawiać by ją zrozumieć. W przypadku opieki medycznej można też poprosić o tłumacza, który przez telefon tłumaczy rozmowę z lekarzem.

Ja też już jakoś się dogaduję 😃

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Nowe życie w UK

Pół roku w Anglii