Tak jak napisałam w poprzedniej publikacji pod tytułem „Pół roku w Anglii” po kilku miesiącach mieszkania w Wielkiej Brytanii oswoiłam się z nowym życiem oraz otoczeniem. Nauczyłam się jak tu żyć, na co zwracać uwagę, dostosowałam się do nowej sytuacji i warunków. Wiedziałam już jakie tu panują zasady i zrozumiałam co mogę robić a czego nie bez znajomości języka angielskiego. Przyznam się szczerze było to bolesne doświadczenie dla mnie. Zrozumiałam niestety, że tu w Anglii jestem tylko jedną z wielu kobiet emigrantek, które mogą wykonywać tylko proste i mało płatne prace.
Musiałam się z tym pogodzić, zakasać rękawy i do roboty.
W chwili kiedy wylądowałam na angielskiej ziemi od razu zrozumiałam i poczułam, że bez znajomości języka angielskiego niewiele mogą zdziałać w kwestii pracy. Zaczęłam prawie od wyśmiewanego przez naszych rodaków „zmywaka”.
Na moje szczęście ja jestem jak „Kwiatkowska”, żadnej pracy się nie boję i moją zawodową karierę zaczęłam jako pracownik kawiarni Costa Coffe, jest to bardzo znana sieć kawiarni w Anglii.
Ogłoszenie o tej pracy na Facebooku znalazła moja przyjaciółka, która pomogła mi zacząć życie w Wielkiej Brytanii. Pokazała mi je i powiedziała: „Od czegoś musisz zacząć!” Tu dodała kilka mądrych rad: „Pamiętaj za granicą Polak Polakowi wilkiem” oraz „Nie zaprzyjaźniaj się w pracy bo Polki to wredne s….. i utopią Cię w łyżce wody”. To mądra kobieta jest i zwykle ma rację. Wkrótce miałam się o tym przekonać na własnej skórze zaczynając moją nową karierę zawodową w nowym kraju.
Casting - Job Interview
Przyszedł wreszcie dzień mojej pierwszej rozmowy w sprawie pracy w Anglii, tutaj nazywają to dumnie „Job Interview”. Po drodze do mojego przyszłego miejsca pracy moja kumpela uświadomiła mi, że mam się mało odzywać i absolutnie nie przyznawać do tego co robiłam w Polsce. Przygotowałyśmy nawet moje skrócone CV, w którym podałam tylko miejsca pracy fizycznej wykonywanej przeze mnie w Polsce. Na szczęście w 2018 roku miałam już 20 lat doświadczenia zawodowego i nawet miałam co wpisać w CV. Nie było tego wiele ale trochę podkoloryzowałyśmy przedłużając czas zatrudnienia i wyszło OK. Nie podobało mi się to, no ale cóż jakoś trzeba sobie radzić. No i tutaj na obczyźnie nikt tego nie sprawdza. Poza tym pracy jest pod dostatkiem ale dobrych pracowników mniej.
Nadeszła chwila rozmowy. Miła Pani zaprosiła nas do stolików, bo to była Costa Coffe i zostałyśmy nawet poczęstowane pyszną kawą na koszt firmy. W chwili gdy zorientowałam się, że poza mną jest kilka kandydatek, pomyślałam sobie: „Dobra kochane nie macie szans ze mną!!!”
Nie lubię rywalizacji, lecz w młodości uprawiałam sport i do dzisiaj mam ducha rywalizacji we krwi. Obserwowałam zachowanie moich konkurentek oraz słyszałam ich wypowiedzi. Nie ładnie podsłuchiwać ale siedziały obok a niektóre wręcz krzyczały stawiając swoje żądania.
Byłam ostatnią kandydatką do rozmowy. Posiadając moje doświadczenie zawodowe, nabyte umiejętności interpersonalne oraz kompetencje społeczne wiedziałam, że pozostałe kandydatki nie mają szans ze mną w starciu. Obok mnie siedziała moja przyjaciółka, dla której nie ma rzeczy niemożliwych, wspierała mnie mówiąc na koniec rozmowy: „Ona dopiero przyjechała do Anglii, trzeba jej pomóc!”.
Ja faktycznie byłam w Anglii dopiero 3 dzień!!! Oczywiście była niepewność, czy to JA zostanę wybrana ale w tamtym momencie czułam się pewna i spokojna. Nie zdradzę więcej szczegółów z tamtego dnia i rozmowy ale wygrałam Casting.
Team Member
Dostałam mój pierwszy CONTRACT, tutaj w Anglii to odpowiednik umowy o pracę.
Team Member, brzmi dumnie ale ja tam byłam zatrudniona jako pomoc do sprzątania ze stolików, obok stolików i pod stolikami oraz zabierania naczyń do pomieszczenia ze zmywakiem, gdzie pracowała inna Pani ale ja zastępowałam ją czasem podczas jej nieobecności.
Moja pierwsza praca wpisała się w popularny aczkolwiek bardzo wyśmiewany nurt: „Pierwsza praca na zmywaku w Anglii”. Nie ma się co wstydzić praca jak praca i wiele nawet sławnych dzisiaj osób tak zaczynało karierę za granicą. Przykro mi tylko było bo osoba, która pracowała tam wiele lat wcześniej potraktowała mnie jak konkurentkę, wręcz wroga mającego odebrać jej pracę.
Moje nowe miejsce pracy znajdowało się w dużym punkcie serwisowym przy bardzo ruchliwej autostradzie M27. Poza Costa Coffe był tam również McDonald oraz kilka innych punktów handlowych. Często pomagałam sprzątać miejsca należące do McDonald. Jak na pierwszą pracę w obcym kraju trafiłam dobrze. Pani MANAGER była polką i bardzo mi to ułatwiło start w nowej pracy. W większości ludzie byli przyjaźni, nie miałam tam większych problemów. Z natury jestem bardzo pracowita i nie potrafię siedzieć, więc efekty mojej pracy były szybko widoczne. Angielska Pani dyrektor była zachwycona, szczególnie kiedy umyłam wielkie lustro, którego chyba nikt nigdy wcześniej nie mył. Bar lśnił czystością, bo gdy nie było klientów z nudy przecierałam go kilka razy dziennie.
Ponadto w tej pracy mogłam jeść za darmo lunch, zwykle to był McDonald lub kawa a także sandwicze z Costa Coffe. Do dzisiaj mam przesyt McDonalda, bo chociaż lubiłam w nim jadać to ile można jeść tego niezdrowego jedzenia. Jest smaczne ale nawet najlepsza rzecz z czasem się nudzi i przejada.
Pracowałam tam kilka miesięcy. To był wspaniały dla mnie czas. Poznałam w tym miejscu cały zarys angielskiego społeczeństwa. Mogłam nie tylko zobaczyć setki, może nawet tysiące ludzi, którzy przewijali się każdego dnia przez ten punkt ale mogłam też zaobserwować i poznać zachowania oraz kulturę ludzi z różnych krajów. To było bardzo ciekawe doświadczenie i przydatne dla osoby takiej jak ja wtedy zaczynającej życie w nowym obcym kraju. Miałam nawet przyjemnością zobaczyć kilka razy buddystów w ich strojach, którzy kupili jedzenie i siedzieli na zewnątrz budynku na trawie.
To był naprawdę piękny i egzotyczny widok.
W każdy piątek i sobotę wieczorem, przyjeżdżały na kolację do McDonald rodziny z dziećmi w kolorowych piżamach lub szlafrokach z kolorowymi kocykami, pluszakami i zabawkami.
Tutaj często ludzie wychodzą na drobne zakupy do sklepu w piżamach lub szlafrokach. Nikt nikogo nie obserwuje i nie wyśmiewa. Każdy ubiera co chce i wygląda jak chce. Bardzo podoba mi się w Wielkiej Brytanii fakt, że nikt nikogo nie obserwuje i nie krytykuje jak my Polacy mamy w zwyczaju.
Praca była fajna ale bardzo daleko od domu. Musiałam dojeżdżać autobusem około 40 minut. Nie były też korzystne godziny pracy, bo gdy córka wracała ze szkoły mnie często nie było w domu. Gdy podjęłam decyzję o wyjeździe z kraju, jednym z powodów było znalezienie czasu dla dziecka i po prostu bycie z nim po południu oraz w weekendy. Gdy podejmowałam tą pracę był sierpień. To była pełnia sezonu i dużego ruchu. Od września było coraz mniej godzin i podjęłam decyzję o zmianie miejsca pracy. Potrzebowałam stabilizacji i „normalnych godzin pracy”.
Ale o tym opowiem w kolejnej publikacji bo to naprawdę dłuższa historia.
Komentarze
Prześlij komentarz